Od dawna chciałem obejrzeć ten film. Przegapiłem jakiś czas temu jego emisję w telewizji. Wydawało się, że już go raczej nie zobaczę, albo będą z tym nie lada problemy. Aż tu pewnego dnia trafiłem na DVD z tym filmem w pewnym sklepie (a co! nie będzie kryptoreklamy) i się skusiłem. Film przeleżał na półce swoje, aż wreszcie trafił do odtwarzacza.
Tytuł filmu to zarazem imię głównego bohatera, chłopca, który urodził się na statku i nie zszedł z niego do końca życia. Dosyć niezwykłe dzieje, trzeba przyznać. W roli głównej Tim Roth, a jego pełne imię i nazwisko to Danny Boodmann T.D. Lemon Nineteen Hundred 1900.
1900 to z pozoru zwykły chłopak, na początku widzimy go przy kotłach i sypaniu do nich węgla, ale szybko "awansuje" on na członka zespołu, który umila podróż bogaczom z pierwszej klasy. Dostaje angaż pianisty, bo w tym jest mistrzem. Jest to film o muzyce, kawałek jest też o miłości (trochę dziwny), i jeszcze raz o muzyce. Mamy tu wielką emigrację z pozycji załogi statku wożącego ludzi do Nowego Świata.
I o ile praktycznie cały film jest równy i dobry, to sama końcówka jest nudna i przegadana. Zniechęciła mnie.
Ach i bym zapomniał! Muzyka Enio Mirricone!
La Leggenda del pianista sull'oceano (1998)
Reżyser: Giuseppe Tornatore
Obsada: Tim Roth, Bill Nunn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz