From this day on, this blog will contain only posts in English.
sobota, 10 kwietnia 2010
niedziela, 20 września 2009
Battlestar Galactica
Wszystko zaczęło się w 2005, kiedy to wypuszczony został pierwszy odcinek odświeżonego serialu Battlestar Galactica. Początkowo zapowiadał się po prostu remake serialu z lat 70. Jednak z czasem, gdy rozwijała się fabuła a kolejne odcinki puchły od mnogości bohaterów i ich różnorodności, serial stał się czymś nowym. Całkiem odrębnym.
Przez te lata pozwolił przeżyć z bohaterami zagładę planety Caprice, ucieczkę grupy 50 000 niedobitków, partyzancką walkę z przeważającymi siłami Cylonów. Gdy znaleziono nowy dom, oglądaliśmy ich zmagania z niegościnną planetą, a później z jażmę Cylonów, którzy jednak znaleźli ich i tam. Z czasem doszło do unii między ludźmi a Cylonami, aż w końcu....
Nieee.... to by był zbyt duży spoiler. Sęk w tym, że właśnie skończyłem 4. sezon Battlestar Galactica, który rozstrzygnął masę rzeczy i zakończył całość. I jakkolwiek ckliwie i telenowelowo brzmi powyższe streszczenie, to wszystkim fanom scifi radzę zapoznać się z tą produkcją, bo naprawdę warto.
Wiele z tych postaci osiągnęło już status kultowy :D przynajmniej wśród osób oglądających serial!
IMDB
Wikipedia
Autor: Zygmunt o 18:30 1 komentarze
środa, 16 września 2009
Public Enemies
Na ten film czekałem dosyć długo. Może nie jakoś szczególnie, ale jednak zrobiło na mnie wrażenie, że kręci go Michael Mann. Że w rolach głównych sama śmietanka. Że o gangsterach. Zapowiadało się super.
Film opowiada historię Johna Dillingera, który napadał na banki, rabował z klasą, uciekał z więzień. A wszystko to robił w złotych latach gangsterki w USA, czyli latach 20. Mamy tu wszystko co gangsterskie kino zawierać powinno. Jest dużo przemocy, romans, zajadły policjant ścigający Johna. Całość jest historią wejścia na szczyt i szbkiego końca Dillingera. Jego brawurowe skoki na banki zwróciły na siebie tak dużą uwagę, że stał się synonimem wroga publicznego numer jeden. Spowodowało to wydzielenie w FBI specjalnej jednostki, zmianę sposobu prowadzenia dochodzeń. I to wszystko właśnie jest pokazane w filmie. Bardzo zgrabnie i z sensem.
Na uwagę zasługuje sposób kręcenia filmu. Bardzo naturalny obraz, kamera pracuje intensywnie śledząc bohaterów w momentach dynamicznych, ale potrafi "przystanąć" i objąć w ładny kadr dziewczynę Johna, graną przez Marion Cotillard.
Na filmie nie zawiodłem się. Trzymał w napięciu i nie nudził. Cóż chcieć innego!
IMDB
Autor: Zygmunt o 18:05 1 komentarze
Etykiety: review
sobota, 14 lutego 2009
Southland Tales
Kiedy zabrałem się po raz pierwszy do oglądania tego filmu, bardzo szybko się zniechęciłem. Ciężko było w niego brnąć, fabuła nie trzymała się kupy, film był dziwny i podzielony na jakieś nieskładne części.
Dopiero po jakimś czasie przeczytałem, całkiem przypadkiem zresztą, że to jak najbardziej zamierzony efekt. Dziwne? Nie, nawet nie zupełnie. Sęk w tym, że kompletną opowieść podzielono na 6 części. Pierwsze 3 zostały opowiedziane w formie komiksu, natomiast pozostałe składają się na opisywane właśnie film. Nic więc dziwnego, że zaczynając od środka nie wiedziałem o co biega.
Ta dziwna konstrukcja, po przeczytaniu komiksu zaczęła mieć więc wreszcie ręce i nogi. Wszystko zaczęło wskakiwać na swoje miejsca. Teraz tylko należało sobie poukładać i tak bardzo skomplikowaną fabułę.
Film opowiada o świecie przyszłości. Świecie nękanym problemami energetycznymi, którym próbuje zaradzić korporacja Treer. Mapa geopolityczna wygląda całkiem inaczej niż to co znamy z dzisiejszych lekcji geografii. Jedynie południowe obszary byłego USA, odpowiadające mniej więcej stanowi California są miejscem mlekiem i miodem płynącym.
Boxer Santeros (sportowie i postać baaardzo publiczna) zostaje uprowadzony i odnajduje się po kilku dniach na środku pustyni. Co działo się wtedy? Tego nie wie nawet on, a dodatkowo nie wie nawet jak się nazywa. Wszyscy szukają Boxera, a Boxer chce dowiedzieć się kim jest...
Możnaby tak długo, bo historia jest bardzo zawiła, ociera się o paradoksy podróży w czasie. W filmie przeplatają się niejako 3 historie, rzeczywistość filmu, przeszłość oraz akcja scenariusza napisanego przez Boxera - to głównie w komiksie. Dopiero wszystkie 3 pozwalają zrozumieć jako tako całość. Jest to film Richarda Kelly'ego, który wyreżyserował również sławnego Donnie Darko, tak więc należy mieć na uwadze, że nie będzie lekko. Udało mu się za to namówić do tego przedsięwzięcia wiele sławnych twarzy jak chociażby Dwayne'a Johnsona (Boxer), Sarah Michelle Gellar, Justina Timberlake'a, Christopher Lambert.
Choć jest to film ciężki, to jednak stanowi wyśmienity posiłek dla umysłu. Oglądajcie "na czczo" ;-)
IMDB
Autor: Zygmunt o 16:42 3 komentarze
Slumdog Millionaire
Co prawda zwykle staram się opisywać filmy w takiej kolejności w jakiej je oglądam. Tym razem postanowiłem zrobić wyjątek. I to nie byle jaki film jest tego przyczyną.
Film ów opowiada historię chłopaczka ze slumsów jednego z indyjskich miast, który po zabójstwie jego rodziców ląduje na ulicy, bez środków do życia. Przechodzi przez życie na wysypisku, pracę jako żebrak, i inne. Ciągle walczy o swoje, czasem surfując na fali szczęścia, ale zwykle dostaje w kość od brutalnego świata. Po drodze nabywa przyjaciół, czasem ich traci. Miłość między nim a małą Latiką pojawia się niespodziewanie, rozwijając się od dziecięcej zarzyłości, aż do pełnej dramaturgii opowieści. I to w ona jest tak naprawdę motorem fabuły filmu.
Bohatera filmu, tytułowego Slumdoga, czyli żebraka, poznajemy, gdy w indyjskiej edycji programu "Milionerzy" zaczyna grać o przedostatnie (albo ostatnie?) pytanie. Cały film jest jedną wielką retrospekcją, która jest jednocześnie opowieścią chłopca o tym, jak to się stało, że nieudacznik z ulicy przyszedł do programu i doszedł tak daleko - pewnie oszukiwał :), bo niby skąd miałby znać odpowiedzi na te wszystkie trudne pytania.
Film cichcem wdarł się do dzisiejszego świata kina i święci triumfy gdzie tylko go wyświetlą. I dobrze bo jest bardzo porządnie zrobiony, przemyślany, chwytający za serce. To doskonałe połączenie amerykańskiego stylu kręcenia filmu z duchotą indyjskich filmów z Bollywood. I choć film jest dosyć amerkański w wymowie, a bollywoodzki w wyglądzie, to na koniec dostajemy najprawdziwszy taniec z Bollywood :D
Zasługą jest tu na pewno reżyser, Danny Boyle (odpowiedzialny za chociażby "28 days later", "Trainspotting"), który zbudował 20 osobową ekipę amerykańską, z którą pojechał do Indii. Na miejscu korzystał z pomocy ludzi z Bollywood. Jak to wyczytałem w ostatnim Filmie (2/2009), użył miasta takim jakim było. Nie próbował czyścić ulic z ludzi, pilnować planu itp. Po prostu kręcił.
Polecam uwadze również ścieżkę dźwiękową z filmu, bo jest super!
Gorąco polecam ten film bo jest na prawdę niesamowity!
IMDB
Autor: Zygmunt o 16:29 2 komentarze
sobota, 7 lutego 2009
The Curious Case of Benjamin Button
Doskonała obsada, zasłużony reżyser, nieprzeciętna fabuła i podsycanie niepewności przed premierą. Zmieszajmy to razem i wyjdzie mniej więcej film jak co drugi dziś dostępny w kinach. Jednakże tym razem dodano jeszcze "tego czegoś", co elektryzuje i powoduje, że film przykuwa na długo. Nie pozwala się oderwać.
David Fincher serwuje nam opowieść o człowieku, który urodził się stary ciałem i młodniał z wiekiem. Na początku był tak brzydki i schorowany (artretyzm itp.), że ledwie dychał, lecz z czasem było coraz lepiej. Mamy tu wielkie miłości ciągnące się przez pokolenia, trochę moralitetów i sporo humoru. Ale przede wszystkim świetna zabawa przy śledzeniu perypetii życia tak niestandardowego człowieka.
Film urzeka. Jest wart każdej minuty mu poświęconej. Począwszy przez grę aktorów, przez scenografie, a na muzyce skończywszy. Pomijając już Brada Pitta, o którym i tak jest głośno gdzie się nie obejrzeć, mamy tu doskonałą (i jakże piękną!) Cate Blanchett!
Natychmiast do kina!
IMDB
Autor: Zygmunt o 14:42 2 komentarze
Etykiety: review
The Darjeeling Limited
Trzech braci spotyka się po roku przerwy i wyibera w podróż przez Indie. Ma to być ich duchowe odnowienie i inne bzdury. Jak się okazuje jest to jedynie pretekst do odnalezienia matki, za którą wszyscy tęsknią.
Nie, nie jest to ckliwy melodramat. Adrian Brody, Owen Wilson i "ten trzeci" w swej podróży napotykają różne dziwne sytuacje, ale częściej zmagają się z niezgodnościami swych charakterów, skrywanymi urazami i niedopowiedzeniami. A wszystko to, aby oczyścić się duchowo.
Dzięki temu mamy opowiastkę o sposobie narracji przywodzącym na myśl narkotyczny trans - w sumie bracia i tak przez cały film szprycują się medykamentami różnego rodzaju. Może to dlatego? Z jednej strony dodaje to uroku filmowi, nie nudzi, ale i nie porywa. Ot tu się człowiek zaśmieje, tam ziewnie. Z grubsza wychodzi z tego miły film z ładnym zakończeniem odwołującym się trochę do relacji między braćmi i czerpania radości z życia.
I nawet Billa Murraya wrzucono na epizodzić. Da się obejrzeć!
IMDB
Autor: Zygmunt o 14:13 0 komentarze
Etykiety: review